Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, przypadająca w dzisiejszą, ostatnią niedzielę roku liturgicznego, kończy rok kościelny i przybliża Adwent – czujne oczekiwanie na przyjście Zbawiciela.
Jednak tytuł tej uroczystości – królowanie Chrystusa – wydaje się na pierwszy rzut oka nie przystawać do dzisiejszej rzeczywistości. Co kryje się za nazwaniem Jezusa Chrystusa Królem? Jaka tajemnica kryje się w tym słowie-kluczu?
Hebrajsko-aramejskie słowo melek, używane na określenie króla, jest jednym z najczęściej pojawiających się – prawie 2700 razy – wyrazów w Starym Testamencie. Podobnie jest w Nowym Testamencie, gdzie greckie słowo basileus – król – występuje ponad 120 razy. Ten motyw królewskości bardzo silnie wpisany jest w całe biblijne przesłanie.
Ludzcy królowie Izraela są odzwierciedleniem Boga, jako króla. Księgi Nowego Testamentu często przedstawiają Jezusa, jako króla. Obraz ten sięga wizji króla ze starotestamentalnej linii Dawida (2 Sm 5,1-3; Mt 1,1; Rz. 1,3) oraz idei Mesjasza. Polskie słowo mesjasz pochodzi od hebrajskiego masiah, co znaczy namaszczony czy pomazaniec. Terminy te zostały przyjęte przez grekę i przetłumaczone, jako Christos. Jezus Chrystus jest więc królewskim pomazańcem, wywodzącym się z linii Dawida; Synem Bożym – drugą Osobą Trójcy i ewangelicznym Synem Człowieczym. Królowanie Chrystusa, przedstawione w Ewangelii, ma bardzo dramatyczną i niezwykłą oprawę.
Tronem Króla Wszechświata, który jest ”obrazem Boga Niewidzialnego” (Kol 1, 15), jest krzyż.
Królewskość – symbol mocy i chwały – staje się tu powodem skazania na śmierć: ”Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król Żydowski”.
Dialog Jezusa z łotrami – przytoczony przez Ewangelistę miłosierdzia – jest okazją do różnego rozumienia królewskości Jezusa Chrystusa. Pojmowania bardzo współczesnego, co więcej, ponadczasowego. Dla jednych to bezsilny władca.
A jednak pod tronem krzyża dokonują się największe cuda – znaki Bożej mocy. Nawrócenie dobrego od tej chwili złoczyńcy i wyznanie wiary rzymskiego setnika (Łk 23, 39-49) to pierwsze zwiastuny pokoju wprowadzonego przez krew Zbawiciela przelaną na krzyżu (por. Kol 1, 20).
Królestwo, do którego zaprasza nas Bóg Ojciec, nie jest więc rzeczywistością społeczną, ekonomiczną czy polityczną, ale ”królestwem Jego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 13-14).
Właściwe pojmowanie królestwa Bożego i królewskości Chrystusa tajemniczo związane jest z misterium krzyża – cierpienia i ofiary w miłości. Dobry Król życie własne daje za podwładnych. Ponieważ zaś oddał własne życie, dlatego nazywam Go Królem: »Wspomnij o mnie, Panie, w królestwie Twoim«”. Mamy dostrzec Chrystusa Króla właśnie teraz, pod krzyżem, kiedy wydaje się, że wcale nim nie jest. Spojrzeć oczami łotra, który w pogardzanym, ukrzyżowanym, obdartym z ziemskiego majestatu Chrystusie ujrzał najpotężniejszego Króla, który jest przed wszystkim i w którym wszystko ma istnienie.
W uroczystość Chrystusa Króla kończy się w Kościele Rok Wiary. Rok Wiary był szansą pogłębienia wiary oraz życia duchowego. Metropolita warszawski podkreśla w liście, że „królowanie Chrystusa rozpoczyna się w naszym sercu, gdy uznamy Go za naszego Pana i Zbawiciela” a zażyłość spotkania z Nim jest możliwa dzięki wierze. Wiara jest odpowiedzią człowieka na poznaną miłość Boga. Jest nieustannym poszukiwaniem Boga w naszej codzienności. Jest drogą prowadzącą do zbawienia, na której człowiek wchodzi w odwieczne tajemnice Boga. Podstawą wiary Kościoła i naszej wiary jest zmartwychwstanie Chrystusa. Nie można być wierzącym chrześcijaninem nie spotykając się z Tym, który nas kocha i czeka na spotkanie. Nie można też wybiórczo traktować praktyk religijnych. Wiara jest łaską Boga i wyraża się postawą gotowości ze strony człowieka, który przyjmuje to co mówi Bóg i w co wierzy Kościół. Wiara jest oparta na wolnej decyzji człowieka. Człowiek wierzący pragnie spotkania z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym w modlitwie i życiu sakramentalnym Kościoła. Jeżeli chociaż trochę nie pogłębiliśmy swojej wiary, albo jeśli przynajmniej nie próbowaliśmy tego uczynić, to obchodzony Rok Wiary stał się dla nas jedynie mnożeniem słów i pasmem ciekawych wydarzeń kościelnych, z których jednak w naszej perspektywie nic nie wyniknęło. Jeśli udało nam się nieco postąpić na żmudnej drodze do zbawienia wiecznego, to możemy się radować i dziękować Panu Bogu za wielką łaskę, której zaznaliśmy. Jeśli jednak tak się nie stało, musimy sami siebie zapytać, jakie były tego przyczyny. Możemy jeszcze sami sprawić, że Rok Wiary będzie nadal trwał w naszych sercach.
Opracowano na podstawie publikacji ze strony: www.franciszkanie.esanok.pl